sobota, 16 maja 2015

Rozdział III - Nic nowego

- Cholera. Cholera. Cholera! - rzuciłem książką o podłogę. Byłem wkurzony na cały świat, a przede wszystkim na pannę Miyuki Namidę, która chyba próbowała mnie wprowadzić do grobu. Westchnąłem ciężko starając się uspokoić. Wstałem z łóżka i wyszedłem z pokoju. Skierowałem się do salonu, słysząc poirytowane warknięcia mamy dochodzące z jej pracowni. Pewnie znowu zacięło internet. Otworzyłem drewniane drzwi z szybką i wszedłem do pomieszczenia o ścianach koloru brązowego. Na przeciwko drzwi znajdowało się okno z białą firanką w kwieciste wzory, po prawej stronie stała czarna, skórzana kanapa, a przy niej niski drewniany stoliczek. Na przeciwległej ścianie wisiał telewizor plazmowy, a na podłodze leżał beżowy dywan w nieokreślone kształty geometryczne. Usiadłem na podłodze przed telewizorem, wziąłem pilot i włączyłem telewizor.
„Nowe odkrycie w sprawie „Łzy“!“ głosiły białe litery na czerwonym przesuwającym się pasku.
- Odkryliśmy, że wszystkie błędy i literówki w książce układają się w wyraz „Pomyłka“ - mówił starszy mężczyzna w okularach, a podpis pod nim mówił, że jest bibliotekarzem w jakiejś malutkiej wsi, której nazwy nigdy nie słyszałem.
Czyli jestem na bieżąco pomyślałem z uśmiechem.
- Czy nowe znalezisko zwiastuje jakieś dalsze odkrycia w tej sprawie? - zdał pytanie dziennikarz.
- Nigdy nic nie wiadomo. Ja podejrzewam jednak, że ta autorka... Jak jej tam było...?
- Miyuki Namida.
- Właśnie. Podejrzewam, że Mikuji zbyt dobrze ukryła wskazówki, żebyśmy byli w stanie je odnaleźć - odpowiedział bibliotekarz.
Zirytowany brakiem nadziei tego człowieka wyłączyłem telewizor.
Usłyszałem szczęk zamka i wiedziałem, że to ojciec wrócił. Wyszedłem z salonu i zobaczyłem ojca w garniturze i ze skórzaną torbą.
- Hej, tato - przywitałem się.
- Cześć synek, co u ciebie?
- Nic... A u ciebie?
- Jak zwykle mnóstwo spotkań - uśmiechnął się smutno, po czym rozeszliśmy się w swoje strony. Tak mniej więcej wyglądała moja każda rozmowa z ojcem, jak gdybyśmy byli zupełnie obcymi osobami.
Wróciłem do swojego pokoju ze smutkiem uświadamiając sobie, że mam masę niepoprawionych ocen i nie zrobionych zadań domowych. Może mama miała rację mówiąc, że powinienem przystopować trochę z tym szukaniem śladów...
✍✏✍
- Czyli te wskazówki dla ściemy się przydały - zaśmiała się dziewczyna siedząc na kanapie i oglądając wiadomości telewizyjne. - Ech, naprawdę myślałam, że zajmie im to nieco krócej. Nawet martwiłam się, że ktoś od razu znajdzie rozwiązanie, a oni wciąż nie posunęli się naprzód...
Sięgnęła po pilota leżącego na stole i zaczęła skakać po kanałach. Wiadomości, tysiąc-któryśtam odcinek „Mody na Sukces“, inna telenowela, film, który widziała już z pięć razy z braku innych rzeczy w telewizji. Zrezygnowana wyłączyła telewizor.
- Wygląda na to, że nie pozostało mi nic poza siedzeniem i czekaniem... - westchnęła.
✍✏✍
DZZZYŃ... DZZZYŃ... Nieustający i natarczywy dźwięk budzika wyrwał mnie ze snu. Nie otwierając oczu wyłączyłem go. Byłem okropnie zmęczony po wczorajszym kuciu do późna. Szkoła to jednak cholernie męczący obowiązek.
Otworzyłem oczy i zwlokłem się z łóżka. Poszedłem do kuchni, gdzie z lodówki wyjąłem mleko, a z szafki płatki. Zjadłem płatki popijając mlekiem prosto z kartonu. Z ciężkim westchnieniem wstałem z krzesła i sprzątnąłem po moim śniadaniu. Wróciłem do pokoju i ubrałem mundurek szkolny składający się z niewygodnych eleganckich spodni, białej koszuli z kołnierzykiem, krawatu i marynarki z emblematem szkoły. Może i w normalnych szkołach nie było to już praktykowane, ale rodzice oczywiście musieli mnie wysłać do „szkoły z tradycją“. Wziąłem plecak i wyszedłem z domu. Wsiadłem na mój rower i zacząłem jechać w stronę szkoły, nie spieszyłem się za bardzo, bo wiedziałem, że i tak jestem spóźniony. Do starego gmachu szkoły dotarłem osiem minut po magicznej godzinie ósmej. Podpiąłem rower do stojaka pod drzwiami i wszedłem do środka. Kilku również spóźnionych uczniów wybiegało z szatni. Ja od razu skierowałem się w stronę klas. O ile dobrze pamiętałem na pierwszej lekcji miała być matma. Wspiąłem się po schodach na pierwsze piętro, gdzie mieściła się moja sala z matmy. Lekko zapukałem do drzwi i wszedłem do środka. Spojrzenia wszystkich zwróciły się na mnie.
- Dzień dobry i przepraszam za spóźnienie - powiedziałem bez większej skruchy.
- Siadaj - warknęła nauczycielka, a ja wykonałem jej polecenie.
Nazywała się Irena Ałuda i była kobietą po czterdziestce o włosach koloru mysiego sięgających do ramion i groźnym spojrzeniu. Do stereotypowej matematyczki brakowało jej tylko okularów.
- Jeśli szanowny pan Spóźniony jest łaskaw, to proszę otworzyć zadanie domowe, bo właśnie je sprawdzamy.
Miałem szczęście, że reszta lekcji minęła dość spokojnie...
----------------------
Jest i kolejny rozdział. Próbowałam w nim wprowadzić więcej opisów, ale dalej nie jestem w pełni zadowolona, choć myślę, że jest lepiej. Nic się nie dzieje, ale uznałam, że przystopowanie akcji się przyda. Nawet jeśli ten rozdział jest beznadziejny.
layout by Sasame Ka